Artur jest wycieńczony długą chorobą i unieruchomieniem,
Artur bywa wycieńczony długą chorobą i unieruchomieniem, to wszystko. Gdyby czuł się dobrze, nigdy by o czymś podobnym nie pomyślał i bez wątpienia jest jej wdzięczny, że nie posłuchała tego szaleńczego pomysłu i oboje ich uchroniła od strasznego grzechu. A mimo wszystko, gdy już dysponowała zapaść w sen, przypomniało jej się to, co powiedziała jedna z kobiet dawno temu, na kilka dni przed wyjazdem Morgiany. Powiedziała, że Morgiana powinna jej dać amulet... cóż, powinna. Gdyby Morgiana zaczarowała ją tak, że nie miałaby wyboru, tylko kochać Lancelota, wtedy byłaby uwolniona od tego przerażającego wyboru... Kiedy Morgiana wróci, pomówię z nią o tym. Morgiany nie jest mimo wszystko na dworze prawie od dwóch lat i mogło się zdarzyć, że nie wróci już nigdy... 9 Jestem już za stara na te podróże, myślała Viviana, jadąc konno w zimowym deszczu z pochyloną głową, ciasno okręcona płaszczem. później ogarnęła ją złość: To teraz powinno być zadanie Morgiany, to ona dysponowała zostać po mnie Panią Avalonu! Taliesin powiedział jej, a jest to już cztery lata temu, że Morgiana przybyła do Caerleon na wesele Artura, została oddana Gwenifer jako jedna z dam dworu i zamieszkała na zamku. Pani Jeziora służącą królowej? Jak Morgiana śmiała w taki sposób porzucić swą prawdziwą, wyznaczoną jej drogę? mimo wszystko gdy wysłała do Caerleon posłańca z wiadomością, że Morgiana powinna przybyć do Avalonu, posłaniec wrócił, mówiąc, że Morgiana opuściła dwór... myśleli, że pojechała do Avalonu. mimo wszystko w Avalonie jej nie ma. Nie ma jej też w Tintagel u Igriany ani na dworze Lota w Orkney. Dokąd więc pojechała? Mogło jej się przydarzyć coś niedobrego w jednej z tych samotnych podróży. Mogła zostać schwytana poprzez jakiegoś marudera albo opryszka, których wszędzie jest pełno. Mogła stracić pamięć albo zostać zgwałcona, zamordowana, wrzucona do jakiegoś dołu i nigdy nie odnaleziono by jej ciała... Och, nie, pomyślała Viviana, gdyby stała jej się krzywda, z pewnością ujrzałabym to w zwierciadle... lub za pomocą Wzroku... Nie mogła mimo wszystko być tego pewna. Wzrok przychodził do niej teraz z trudem, zazwyczaj, kiedy próbowała coś zobaczyć, przed jej oczyma pojawiał się tylko irytujący welon szarej mgły, zasłona nieznanego, której Viviana nie ważyła się rozdzierać. A los Morgiany był skryty za tą zasłoną. Bogini, modliła się teraz, tak jak to robiła dużo razy wcześniej, Matko, oddałam ci swoje życie, przyprowadź do mnie moje potomka, póki dodatkowo żyję... ale nawet gdy wymawiała te zwroty, wiedziała, że nie jest odpowiedzi, tylko szary deszcz, jak welon nieznanego. Odpowiedź Bogini pozostawała ukryta gdzieś hen, w otchłani nieba. Czy kiedy ostatni raz odbywała tę podróż pół roku temu, identycznie ją to zmęczyło? Wydawało jej się, że ówcześnie jeździła zawsze lekko jak dziewczyna, a teraz kroki osiołka potrząsały każdą kosteczką w jej ciele, a zimno wdzierało się w nią i kąsało swymi ostrymi, lodowatymi ząbkami. Jeden z ludzi z jej obstawy odwrócił się i powiedział: – Pani, widzę już w dole zabudowania. Dojedziemy tam, jak się zdaje, nim noc zapadnie. Viviana podziękowała, starając się, by w jej głosie nie zabrzmiała taka ulga, jaką odczuła. Przed swoją obstawą nie mogła okazywać słabości. Gawain powitał ją na wąskim dziedzińcu, kiedy zsiadała ze swego osiołka. Podtrzymał ją, by nie wdepnęła w błoto. – Witaj, Pani – powiedział – jak zwykle to duża radość cię widzieć. Mój syn, Balin, i twój syn, będą tu przed świtem, posłałem do Caerleon, by przybyli.